15 listopada przypada data urodzin InPost. To doskonały powód by wrócić wspomnieniami do zamierzchłych czasów gdy nasza firma dopiero się rodziła. Wybaczcie jakość niektórych zdjęć – ale są naprawdę urocze
Nazywam się Diana, jeszcze jako studentka trafiłam rok temu do InPostu. Wówczas firma była już dużą organizacją, która osiągnęła niekwestionowany sukces na rynku, zatrudniała tysiące pracowników i współpracowników, wysyłała miliony listów i paczek, przygotowywała się do ekspansji na najodleglejszych rynkach świata. Jako stosunkowo młody stażem pracownik chciałam dowiedzieć się, czy 6 lat temu, kiedy rodziła się spółka, jej pierwsi pracownicy sięgali wyobraźnią tak daleko i jak widzieli kolejne pięć lat?
Napisałam do Pana Bogdana Godzwona, odpowiedzialnego za Dział Operacyjny, który uczestniczył w tworzeniu InPost, z prośbą o pomoc w uzyskaniu odpowiedzi na te pytania. Chciałam, by podzielił się wrażeniami dotyczącymi początków InPostu – i dostałam masę świetnych (i śmiesznych dziś z perspektywy czasu) informacji). Dzięki jego pomocy możemy podziwiać pamiątkowe zdjęcia z pierwszej wspólnej Wigilii, pierwszej choinki w recepcji, pierwszego lunchu zjedzonego przez pracowników przy świeżo uruchomionej taśmie na nowo otwartej sortowni. Jednocześnie poprosiłam, by przekazał pytania innym „weteranom”.
Każda z osób, które do mnie napisały, mówiła o trudnościach i kłopotach pojawiających się na początku. O zaskakujących wynikach, większych niż spodziewane dostawach i odbiorach, pierwszych dniach pracy. Każdy wiedział, że są to ogromne wyzwania, ciężkie do pokonania, ale jak to powiedziała Pani Urszula Kierwiak „Rzeczy niemożliwe robię od ręki, a na cuda trzeba trochę zaczekać .”
Czytając te notatki mam wrażenie, że faktycznie były to cuda! Andrzej Łaciak pięknie opisał dzień podpisywania umowy. Na każdym kroku zastanawiał się, co robi w tym miejscu (ówczesna siedziba InPost znajdowała się na ul. Pana Tadeusza w Krakowie) i nie mógł uwierzyć, „…że taki młokos prowadził ten biznes. Ktoś za nim stoi, to pewne. Z wiarą w ten wniosek podpisałem umowę.”
Warto wspomnieć też o dziewczynach pracujących na Infolinii, a obecnie w Dziale Reklamacji. Nie miały one dzisiejszego sprzętu do śledzenia przesyłek, imiennych skrzynek mailowych i strajk Poczty Polskiej na głowie. „Reklamowanych przesyłek szukałyśmy po oddziałach telefonicznie – jeszcze nie było CRM-u, ale dałyśmy radę ” mówi Anna Olszowska.
Rafał Trzask napisał, że najtrudniejszą, ale jednocześnie piękną, chwilą był właśnie strajk Poczty Polskiej: „…przekonaliśmy się, że już jesteśmy rozpoznawalną firmą na rynku i że wielu Polaków wie o naszym istnieniu.”
Myślę, że słowa Danuty Jaśków pięknie obrazują standardy pracy w InPost. „W InPost od samego początku, w ciągu jednego dnia w pracy robię więcej rzeczy niż w ciągu pół miesiąca na uniwersytecie” (wcześniejszej pracy).
Od tego czasu wiele się zmieniło. Począwszy od siedziby – teraz znajduje się ona na ul. Malborskiej 130 w Krakowie. Prężnie działają też filie w innych miastach Polski. Aż po fakt, że firma utworzyła wiele nowych działów, zatrudniła mnóstwo pracowników, wdrożył nowe technologie oraz stworzyła systemy specjalnie dostosowane do InPost. Wiele osób, które dołączyły do zespołu w ostatnich miesiącach czy latach nawet nie ma pojęcia, w jakich warunkach wszystko się zaczynało. Dziś ciężko im sobie wyobrazić, że „Był jeden informatyk i nie było problemu do kogo dzwonić :)”. Informatyzację dźwigał na swoich barkach od początku Marcin Welc.
Gdy już wydawało się organizacja wreszcie osiągnie coś w rodzaju stabilizacji i odtąd będzie już tylko łatwiej, Prezes postawił przed ludźmi kolejne wielkie wyzwanie – stworzenie wielkiej, żółtej maszyny do nadawania paczek – Paczkomatu! Marcin Welc napisał, że o stworzeniu konceptu już krążą legendy, ale sam pomysł narodził się w 2007 roku. To musiało być niesamowite uczucie uczestniczyć w tworzeniu czegoś zupełnie nowego i niespotykanego. „Byliśmy i nadal jesteśmy mocno zakręceni na punkcie tych maszyn Pamiętam oczekiwanie na pojawienie się prototypu, pierwsze testy, odbiory w Białymstoku… instalację systemu, uruchomienie, później pierwsze odbiory robione przez Krzyśka Grucę – wspólne kilometry, spanie w aucie”.


Barbara Soboń dbająca o negocjacje, ustalanie produkcji i wybór dostawcy powiedziała: „Wiedziałam wtedy, że Paczkomaty będą w Polsce, nie podejrzewałam że będą też w Australii


Mam nadzieję, że za kilka lat, ktoś zadzwoni do mnie z prośbą o podzielenie się wspomnieniami i będę mogła opowiedzieć, że uczestniczyłam w ważnych wydarzeniach mających tak duży wpływ na tak wielu ludzi.